poniedziałek, 17 października 2011

purple pills

najgorszy żart jaki mogłam dziś usłyszeć to od mamy, która powiedziała mi że będzie miała dziecko. w jednym momencie się wkurwiłam. nie dość, że narzeka ciągle że kasy nie ma to miał by być nowy członek rodziny? niee, to mi nie pasuje. ma dwójkę dzieci i 40 lat prawie. to chyba już nie ten wiek na dziecko.
na szczęście po 10 minutach powiedziała, że to tylko żart. no trudno jak by już była w ciąży to bym się z tym jakoś pogodziła, ale cieszę się, że to tylko żart.


ostatnio mam bzika na punkcie wysokich szpilek. po prostu jakich bym nie zobaczyła od razu się zakochuję i chciałabym mieć. niestety pogoda nie sprzyja by je nosić ale jakieś botki, albo na koturnie zakryte, czemu nie? można się czasem poświęcić by seksownie w nich wyglądać. dzięki Bogu nie jestem wysoka i mogę sobie pozwolić na noszenie tak wysokich szpilek i nie wyglądać przy tym jak tyczka.
chociaż jak założę takie buty to jestem wyższa nawet od swojego chłopaka haha. niedługo zacznę kasę dostawać to sobie kupię jakieś szpileczki. jakieś na sylwestra by się przydały, bo w sumie sylwek tuż tuż, no i sukienkę też wypadało by kupić.
jak zakupy zrobię jakieś to się podzielę fotkami :)




tydzień wolnego teraz mamy od szkoły,  w sumie nie wiem z jakiej okazji.  pewnie inni by się cieszyli z tego powodu, ale ja jakoś nie skaczę z radości ani trochę. wiesz, w szkole są straszne luzy, angielski łatwo mi idzie, matma na poziomie podstawówki tak samo informatyka. czuję się jak w przedszkolu no ale cóż muszę, zdać jeszcze tylko testy i będzie okej. papiery do szkoły już złożyłam i rozpatrzyli moją sprawę pozytywnie, więc będą mi płacić za chodzenie do szkoły. tylko jeden minus jest nie mogę się spóźnić do szkoły więcej niż 15 minut w całym tygodniu. trochę ciężko może być, ponieważ busy nie zawszę przyjeżdżają na czas a szkoła trochę daleko od domu. ale dam radę, jak zawsze.

oglądałam dziś film "Hanna" myślałam, że będzie to jakiś nudny badziewny film. no ale cóż okazało się, że fabuła ciekawa i trochę zaskoczyły mnie wydarzenia w nim.




właśnie zaczęłam oglądać z chłopakiem na youtube.com film "West 10 LDN" szkoda, że nie jest po polsku, bo przy nie których słowach się gubię , tym bardziej jak gadają slangiem i z akcentem. jak na razie obejrzeliśmy tylko połowę ale już zapowiada się spoko. lubię filmy takiego typu. o czym on opowiada ?  tak w skrócie co zdążyłam zobaczyć, to matka z 2 córkami się przeprowadzają i jednej dziewczynie jakiś typek  kradnie pudełko. później ona robi wszystko by je odszukać, bo coś jest w nim ważnego dla niej. przy okazji  czarny facet znajduje w parku kilogram haszu i próbuje to sprzedać, ale ścigają go właściciele towaru, którzy go zgubili. film całkiem spoko, bo wciąga.

niedziela, 16 października 2011

ciąża.

taka mała osóbka potrafi zjebać cały dzień, a było przecież tak wspaniale. noc spędzona ze Skarbem, pobudka w jego ramionach, wspólne śniadanie i spacerek. wygłupy, park, wypad do sklepu, zdjęcia, pocałunki, obrażanie się i godzenie w specyficzny sposób. 




cały ten cudowny dzień zjebała ONA. kim ona jest? hmm to jest koleżanka z klasy, znam ją dopiero od miesiąca i już na samym początku zaczęła mnie wkurwiać. czym? zachowaniem, dziewczyna ma prawie 16 lat a zachowuje się gorzej niż mój 6 letni brat. czasem jak coś powie, to nie wiem, czy z tego mam się śmiać czy płakać. chociaż częściej można było by płakać z jej głupoty. tak samo na matmie ostatnio nie wiedziała ile to jest 7x3... przepraszam ,ale mi się wydaję, że takie coś było w podstawówce.
zaczęła mnie wyzywać od rudej kurwy, że zachowuję się jak słodka idiotka i że jestem sztywna.
okej to ostatnie raz już słyszałam, ale to jest tak, ponieważ żeby otworzyć się przed kimś muszę tego kogoś troszkę lepiej poznać, trochę zaufania nabrać. potrafię się zabawić. potrafię się wygłupiać, ale gdy sytuacja wymaga powagi to się uspokajam i jej to najwidoczniej przeszkadza.
przykro mi, ale powinna ona spojrzeć na siebie, bo ja nie jestem głupią 16 latką, która była już w ciąży i zdążyła usunąć dziecko, nie ja używam środków antykoncepcyjnych gdy nie mam chłopaka... kurde niech się zastanowi nad swoim zachowaniem.
gdybym ja zaszła teraz w ciąże, nie usunęłabym jej nigdy. przecież ta malutka istota już żyje, może nie ma rozwiniętego serca, oczu, dłoni, uszu, ale kurwa żyje , prawda? prawdą jest też to, że zmarnowałabym sobie życie. ale skoro jest się tak odpowiedzialnym żeby kochać się z drugą osobą, to powinno się mieć też odwagę żeby zaopiekować się dzieckiem.

zobaczymy za tydzień co ciekawego mi powie.

za tydzień w weekend wyjeżdżam do przyjaciółki z Polski. przeprowadziła się kilka miesięcy temu 70 km od mojego obecnego miejsca zamieszkania. bilet na autokar nie jest drogi, tylko podróż długo zajmuje, bo z przesiadkami będzie, ale dam radę. w końcu nie widziałam jej prawie rok. jest tyle rzeczy do obgadania. już się nie mogę doczekać.

wtorek, 11 października 2011

im so high that i can kiss the sky!

wszystko co robisz ma znaczenie. wszystko może odbić się na przyszłości. wszystko może mieć konsekwencje.
nie raz miałam szczęście i brat ratował mnie przed okrucieństwem tego świata.

pamiętam jak by  to było wczoraj, jego zakrwawiona koszulka. jak to O.S.T.R nawinął że można by ją wykręcić i krwią zalać butelki. nikomu nie życzę takiego widoku, ani tego by trzymać w ramionach umierającą osobę, która jest jedną z najważniejszych osób w Twoim życiu. to było najgorsze doświadczenie w moim życiu. dużo razy próbowałam wymazać je z pamięci, ale obrazy z tam tego dnia powracają do mnie gdy tylko zobaczę jego zdjęcie, usłyszę jego ulubionego rapera. najgorsze jest też to ,że coraz częściej jest w moich snach.
to uczucie gdy budzisz się ze snu a w sercu jest jakaś dziwna pustka. nie da się jej niczym napełnić. zawsze ona tam będzie.

dziś tylko dwie lekcje były. lubię te zagraniczne szkoły, lżej jest.jutro wolne. w czwartek 3 lekcje a w piątek wycieczka.  muszę jeszcze pieniądze wpłacić...

teraz tylko zapalić przed spaniem, żeby się wyluzować.

poniedziałek, 10 października 2011

don't be stupid like me !


próbujesz ogarnąć cały ten burdel w głowie. poukładać wszystko, żeby było chociaż odrobinkę lepiej, ale kurwa za chuja się nie da. nie potrafię tak. zawsze coś stanie na drodze i spierdoli te starania. to nie jest normalne.
chyba tylko jak takiego pecha mam. ale do rzeczy... weekend minął okropnie, chociaż z drugiej strony mogło być gorzej.
wiem, że te kłótnie co były miedzy nami, podbudowują nasz związek. dzięki nim jest on silniejszy i zdajemy sobie sprawę jak bardzo nam na sobie zależy i że bez siebie nie potrafimy żyć. umacnia to tylko nasz związek i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa.

muszę najszybciej jak się da ogarnąć sprawy w szkole. papiery muszę złożyć, żeby zaczęli mi kasę płacić. mam nadzieję tylko że rozpatrzą moje podanie pozytywnie.

rude podobno wredne. każdy mi to powtarza na każdym kroku. ale przecież jestem miła dla tych co i są dla mnie mili. jeśli się zachowujesz nie dojrzale to w ogóle to jest bez sensu żebyś do mnie podchodził i się witał. rozumiem każdy potrzebuje zachować się czasem jak 5 letnie dziecko, ale jeśli sytuacją wymaga powagi to trzeba się opanować.

ty głupie serce!  pozwalasz żeby zajebiste osoby zakochiwały się w debilach, którzy są ich nie warci.. czemu ty to robisz?


nie pisz do mnie już tak więcej, nie pisz, że staję się taka sama jak inne. gdybym była jak wcześniejsze, to musiałbyś mieć w chuj kasy, żebym nawet na Ciebie spojrzała. bo jak to ludzie mówią, że dużo kobiet przykłada uwagę do kasy i do ruchania.

czwartek, 6 października 2011

nadchodzi.

jesień. kolejny szary, pozbawiony życia dzień. krople deszczu uderzają rytmicznie o metalowy parapet. gałęzie drzewa, które widzę przez okno, kołyszą się na wszystkie strony świata i mam wrażenia jakby miało ono wyrwać korzenie i uciec stąd.
a wiecie, że słonie chowają się za gałęziami jarzębiny? podobno nie można ich dostrzec bo mają oczy czerwone, które zlewają się z jarzębina. to tłumaczy czemu żadnego nie widziałam...
czekam teraz niecierpliwie aż zacznie się zima. tak wiem, że mamy dopiero początek jesieni. nie lubię jej. ona sprawia, że mam ochotę siedzieć w domu, zawinięta w koc i pić ciągle gorącą czekoladę.przyprawia mnie ona prawie o depresje. ciemny pokój oświetla mi tylko nocna lampka.

mój Skarb, jak dobrze że go mam. każdy dzień jest troszkę bardziej kolorowy z jego powodu. dzięki niemu moje serduszko się uśmiecha. jest całym moim światem. tylko on interesuje się mną, bo matka straciła zainteresowanie jakiś miesiąc temu. nie dziwie się jej. nie jej wina. chociaż może?

wiatr rozwiewa moje idealnie wyprostowane włosy. grzywka zaczyna się podkręcać pod wpływem tego klimat. jak ja tego nienawidzę !

środa, 5 października 2011

jeden.

wylądowałaś/łeś na moim blogu. w sumie na jego początkach. zastanawiasz się chociaż co tutaj robisz? i po co czytasz te gówno, które właśnie leniwie pisze?
to mają być moje przemyślenia, coś na wzór pamiętnika lecz mniej osobiste to będzie.
jak każdy człowiek, pragnę się komuś "wygadać". inni mają od tego znajomych, ja mam klawiaturę, przy pomocy której przelewam swoje myśli na te pole.
oczywiście ja też mam "przyjaciół" i znajomych. tylko nie wiem czy mogę ich zaliczyć do tych prawdziwych i jedynych w swoim rodzaju.
chcę móc wyrażać tutaj swoją opinie na dane tematy, opowiedzieć trochę o moim życiu, o przeszłości i o tym co dzieje się teraz. chcę  móc wylać cały swój żal, gniew i  miłość z serca na ten blog. może wam się to wydać bez sensu bo i tak jest to anonimowe, ale chcę to wszystko wydusić z siebie, bo nie daje inaczej rady.

JA:
moje imię? Ita. trochę nie typowe, każdy tak mówi, ale mi się w sumie podoba. chyba jest to jedyna rzecz, którą w sobie lubię. jestem raczej zamknięta w sobie osobą, zawsze jestem cicho chyba że mam coś ważnego do powiedzenia. jasne, jak każda nastolatka, potrafię się bawić, szaleć i roić głupie rzeczy, ale tylko wtedy gdy jest na to czas i miejsce.

ONA : 
moja jedyna "przyjaciółka". jej imię to Monika, jest szaloną nastolatką, wszędzie jej pełno i jej buzia nigdy się nie zamyka. na lekcjach ciągle z kimś gada i żartuje. często się chichocze, nawet gdy sytuacja wymaga powagi. dużo w swoim życiu przeszła jak na swój wiek i za to ją podziwiam, ale zachowanie jej wobec niektórych mogłoby być inne.

dziś już jest lepiej. a pomyśleć, że jeszcze 8 miesięcy temu miałam dosyć życia, płakałam po kątach i myślałam o samobójstwie. 8 miesięcy, przecież to było tak niedawno...
jeszcze wtedy mieszkał z nami ojciec. ale chyba tylko z litości mamy. mam do niego szacunek bo jest moim ojcem, ale nie wiem czy mu kiedyś wybaczę za to co robił, jak się zachowywał.
alkoholizm, tak teraz już wiem że to straszna choroba. zaczęło się to w sumie gdy byłam mała. miałam ok 5-7 lat gdy ojciec przychodził do domu pijany i wrzeszczał na mamę. dziś dziękuje tylko Bogu, że nie podnosił na żadne z nas ręki. później przez kilka następnych lat było lepiej, zaczął chodzić na AA i  się leczyć. lecz koszmar znów się zaczął gdy wyprowadziliśmy się do innego kraju. 2 lata po przeprowadzce znów zaczął pić, stracił prace, napadli go, okradli. nie mieliśmy nic.
dziś już go nie ma. nie ma z nami. mieszka w innym kraju i rzadko utrzymuje z nim kontakt.

środa. najgorszy dzień jaki chyba może być. kiedyś by mi to odpowiadało ale mam ochotę zrobić coś innego w swoim życiu, poczuć, że jestem.
spanie do 11. ogarniecie neta. jakieś śniadanie. sprzątanie. krótkie spotkanie z kumpelą i dom. czy tak miało być? bo chyba nie tak sobie to wszystko wymarzyłam. ale jeszcze mam czas żeby to zmienić, dopiero zaczynam stawać na nogi po tych depresyjnych 8 miesiącach.
będzie lepiej, wierze w to, a wiara jest jedną z najważniejszych rzeczy na tym świecie.