czwartek, 1 grudnia 2011

im wyżej tym smutniej.

ten tydzień minął mi bardzo szybko, chociaż w sumie to jeszcze się nie skończył.
wczoraj spotkałam się z Jane. od razu po szkole pojechałam do niej. dawno nie spędzałyśmy czasu same.
brakowała mi tego. w sumie to ona jest mi najbliższa. oglądałyśmy horror ostatni postój. lubię horrory i podobał mi się on nawet. czasami można było się przestraszyć ale nie było źle. później przyszedł Pete z pizzą i blantem.
siedziałam u nich do 21. u nich strasznie szybko czas upływa. mam wrażenie , że dopiero godzina minęła a tu już trzeba się zmywać do domu. straszne to jest.
po drodze jak szłam na przystanek, spotkałam Sebastiana.
-siema młoda. - powiedział przytulając mnie.
- no hej. - ucieszyłam się , że go zobaczyłam. ostatni raz go widziałam z tydzień temu.
- od Jane wracasz? - spytał
- tak, byłam u niej. posiedziałam trochę. a ty dokąd lecisz?
- właśnie idę do kumpla, na jakieś jaranie i browara. idziesz ze mną? -spytał
- no wiesz, do domu muszę wracać. - odpowiedziałam nie pewnie.
- oj chodź. przecież nie zbawi cię godzinka. a jak matka będzie sapać to coś się wykmini. proszę. - powiedział z uśmiechem na ustach, robiąc szczenięce oczka.
- no dobrze ale tylko na trochę. - uległam mu. lubię spędzać z nim czas, jest naprawdę zabawny i miły.
szybko napisałam do mamy, że wrócę trochę później, nie odpisała nic więc chyba w dupie to miała.
poszliśmy do Piotrka. tam chłopacy jarają na potęgę. przez godzinę co u niego byłam, chyba z 6 blantów poszło. nie wiem dokładnie, szybko tracę rachubę jeśli chodzi o blanty. dobrze, że Piotrek ma dziewczynę, bo tak to musiałabym wysłuchiwać głupot chłopaków. razem z Sabiną znalazłyśmy wspólny język, szybko się dogadałyśmy. śmieszna ona jest, jeszcze jej ten łamany polski... zabawny akcent ma, czasem źle słowa mówi ale stara się.
w domu byłam jakoś po 23. mama już spała, więc ominęły mnie krzyki, że znów późno wracam.


dziś po szkole, poszłam do Nicki. chciałyśmy pójść na miasto, na jakieś zakupy, ale Nicki się rozmyśliła. poszłyśmy więc do jej chłopaka - Tomka. ponoć miedzy nimi jest już wszystko okej, i on jej nie zdradza.
dziś pierwszy raz go widziałam, na pierwszy rzut oka spoko typ, ale widać było po oczach , że trochę skurwysyna ma w sobie. gdy zaczęłam z nim gadać , zmieniłam trochę zdanie o nim. on chyba naprawdę musi kochać Nicki. zrozumiał , że źle robił ale to wszystko przez narkotyki. teraz ponoć jest czysty. dobrze dla niego i dla Nicki w sumie tez. do domu dziś wcześniej wróciłam, żeby mama się nie czepiała. chciałam zostać z nimi dłużej, bo było kilka naprawdę spoko osób.

teraz siedzę na łóżku z laptopem na kolanach. zaraz chyba wezmę długa kąpiel.


chyba zrobię sobie tatuaż.










pochmurna jesień. w dłoni kubek z gorącą czekoladą, a w głowie tysiące myśli o Tobie. w sercu samotność i melancholia, która przyprawia mnie o przygnębienie.

niedziela, 27 listopada 2011

co?

nie pisałam tutaj tydzień, nawet nie wiem kiedy ten czas tak szybko minął. przez kilka dni neta nie miałam, i byłam skazana na ten w moim smartphonie.
więc tak, poniedziałek szybko zleciał. po szkole poszłam na miasto z Paulą połaziłyśmy trochę po sklepach.
wtorek- po szkole pojechałam do Pete, siedziałam u nich do wieczora. środa tak samo.
w czwartek byłam w kinie z Jane i Nicki, poszłyśmy na zmierzch breaking dawn part 1. film całkiem spoko, ale mogło by się więcej dziać no i w chujowym momencie się skończyło, a na part 2 trzeba czekać jeszcze rok.









w piątek po szkole siedziałam w domu, chciałam odpocząć od wszystkich i wszystkiego.
wczoraj umówiłam się z Sebą i jego nową dziewczyną. mieliśmy spotkać się i pójść na jakieś piwo, ale nie wyszło. po 10 minutach dołączyli do nas Dominika, Klaudia, Kaczor i Martyna. chłopacy ogarniali palenie i fete. po 30 minutach czekania na towar poszliśmy do Martyny mieszkania. ona mieszka razem ze swoim starszym chłopakiem. jej chłopak spoko jest, ale próbował Kaczorowi trochę pranie mózgu zrobić. wkręcał mu banie, jak cholera. ale przynajmniej śmiesznie było. dziewczyny i Kaczor wciągali, ja z resztą paliliśmy tylko blanty. Seba skręcił jednego, odpalił i podał dalej, i po chwili znów kręcił. czas minął mi szybko, nawet nie wiem ile blantów spaliliśmy ale 6g chyba poszło. Około 21, Seba zbierał się z laską do domu. ja posiedziałam jeszcze trochę z dziewczynami. poszłyśmy od nich około 22.30. w domu byłam jakoś po 23. przed wyjściem jeszcze Martyna dała nam spróbować babeczek z haszem,zajebiste jej wyszły.

niedziela, 20 listopada 2011

sobota.
w sobotę rano byłam razem z Pete na widzeniu u Miśka. to było cudowne znów móc zobaczyć jego uśmiech, jego niebieskie oczy przesiąknięte bólem. mogłam znów go pocałować i przytulić.
w drodze do więzienia dziękowałam cały czas Pete'owi, że chciało mu się jechać ze mną. sama nie mogłam bo nie mam jeszcze osiemnastki skończonej.  najwidoczniej Pete ma czasami takie przebłyski, że jest uprzejmy i chce mu sie ruszyć dupę z domu. dobrze, że mogłam na niego liczyć. bo Jane wiecznie zajęta pracą, chłopakiem i projektami do szkoły.
fajnie było znów pogadać normalnie z Miśkiem, ale te spotkanie zdołowało mnie jeszcze bardziej, bo po godzinie musieliśmy już iść. ta godzina zleciała strasznie szybko.  opowiedziałam mu wszystko to co działo się u mnie przez te ostatnie 2 tygodnie. przyznałam się, że brałam kokę z Pete. powiedziałam też o tym co ostatnio działo się z Sebą. mam na myśłi to, że powiedział, że zakochał się we mnie i próbował pocałować. Misiek wkurzył się, w sumie nie dziwie mu się, ale w związku nie może być żadnych tajemnic. powiedziałam , że ogarnęłam sprawę z Sebą i jest wszystko dobrze.
po wyjściu z budynku czułam się jakby zabrano mi znowu cząstkę siebie. czułam jakoś się tak pusto, dziwnie.
pojechałam z Pete do mieszkania Jane, żeby zapalić blanta na wyluzowanie. gdy Pete kręcił blanta zadzwonił do mnie Seba.
- siema. pamiętasz, że dziś jest domówka? - zapytał. a ja szczerze powiedziawszy zapomniałam o tym.
- o kurwa. no tak. dziś sobota przecież zapomniałam o tym kompletnie.- powiedziałam do słuchawki.
pożegnałam się szybko z Pete'm, pojechałam do domu, ogarnełam się i pojechałam taksówką do Moniki.
gdy przyszłam do niej, była już prawie gotowa, tylko musiała się ubrać. poprosiłam ją , żeby zrobiła mi makijaż.
wyglądałyśmy bosko. wiedziałam , że na pewno będziemy się bawić dobrze i miałam rację .
u Sebastiana byłyśmy około 22. wypiłyśmy kilka piw. później kilka setek wódki. kumpel Seby - James ogarniał muzykę, cały sprzęt chłopaki sprowadzili. dwa duże głośniki i subufer. dobrze , że Seba ma duży dom, bo sporo ludzi przyszło, w sumie połowy z nich nie znałam. jakaś dziewczyna zaczęła w kuchni robić kolorowe drinki. razem z Moniką i Jane, załapałyśmy się na nie. nie wiem z czego je robiła, ale były zajebiste. wypiłam 3 drinki  i już miałam dosyć, połowę imprezy przetańczyłam z dziewczynami. z Seba sprawy się chyba już poprawiły, bo widziałam jak zniknął gdzieś z jakąś laską. od Seby wyszłyśmy około  5 nad ranem.  razem z Moniką i Jane poszłyśmy do mieszkania Jane. moja mama jak  i Moniki rodzice nie wiedzieli że poszłyśmy na imprezę, myśleli , że nocujemy u Jane. w sumie po części prawda to jest. na miejscu spaliłyśmy jeszcze blanta i położyłyśmy się spać.
strasznie zmęczona byłam po tym wszystkim, tak samo jak dziewczyny, w końcu sporo wypiłyśmy.
wstałam jakoś po 13 oczywiście jako pierwsza, więc postanowiłam zrobić jakieś śniadanie dla wszystkich i skręcić blanta.
dziewczyny obudziły się jakoś 20 minut po mnie.  przed śniadaniem wypaliłyśmy blanta, a później zjadłyśmy. nie chciało nam się dziś nigdzie wychodzić. siedziałyśmy cały czas w domu i przełączałyśmy ciągle kanały w telewizji by znaleźć coś ciekawego. jak zwykle dupa!
matka zaczęła do mnie wydzwaniać jakoś po 16, że mogłabym w końcu wrócić do domu, ale powiedziałam jej że będę wieczorem. wolę siedzieć w domu z dziewczynami niż sama i się nudzić.

do domu wróciłam około 21. wzięłam długą kąpiel,  no i teraz zabieram się za odrabianie zadań z angielskiego ,sporo tego jest.

piątek, 18 listopada 2011

again

czwartek.
ciężko było mi wstać rano do szkoły. razem z Jane siedziałyśmy chyba do 4 w nocy i oglądałyśmy filmy. trudno było mi zasnąć. nie wiem czemu. ale jakimś cudem udało mi się wstać o 7.30 i ogarnać się do szkoły. dobrze, że Jane ma podobną figurę do mojej bo mogłam pożyczyć ciuchy na dzień dzisiejszy.
Jane mieszka blisko miasta, więc miałam bliżej do szkoły niż od siebie.
Jak wstałam Pete'a już nie było, do pracy chyba poszedł.
w szkole mega luźne lekcje. chociaż musiałam do 15 tam siedzieć. na długiej przerwie ok. 12.30 przyszedł Seba. razem z nim i Moniką poszliśmy na miasto coś zjeść. zostawiłam ich na chwile samych , bo musiałam wysłać list.
ok 13.20 Seba odprowadzał nas pod szkołę i poszłyśmy na lekcję.
przez ten czas co mnie nie było, okazało się , że gadali o związku. z tego co Monika mi mówiła doszli do tego,  że to jest bez sensu i że zostaną przyjaciółmi. ciekawe co z tego wyjdzie.
ja prawie z każdym swoim byłym mówiliśmy sobie że zostaniemy przyjaciółmi, a tak naprawdę nawet głupiego 'cześć' sobie nie mówimy.
Monia nie była z tego powodu przygnębiona czy nawet smutna. chyba naprawdę ich miłość się wypaliła już.

po szkole poszłam do Jane. znów jej nie zastałam, był tylko Pete i Fella. jak powiedział Pete, Jane wpadła na chwilę do domu by się przebrać po szkole i pojechała do chłopaka.pewnie znów wieczorem będzie.
po około 40 minutach przyszedł Sebastian z piwami. Fella skręcił dwa duże blanty i poszły w obieg. z nikim innym tak dużo nie paliłam w życiu jak z chłopakami. kiedyś zjarałam się samymi oparami u nich.

- i jak tam z Moniką? - spytałam nagle Sebe gdy odpalał blanta.
- nie jesteśmy już razem. mamy być ponoć przyjaciółmi, dobrze mi z tym. - stwierdził.
- nie żałujesz , że tak to się potoczyło?
- niee, no coś ty. wszystko okej jest, młoda wyluzuj. - powiedział podając mi blanta. - było mi z nią wspaniale, nie żałuję żadnej wspólnie spędzonej z nią chwili. ale to już przeszłość,  wszystko się zmieniło.
- nie uwierzysz co się wczoraj stało! - krzyknął Pete do Sebastiana.
- no co takiego? - spytał zaciekawiony.
- młoda wciągnęła wczoraj swoją pierwszą kreskę kokainy.- powiedział śmiejąc się.
- co kurwa? to prawda? - zwrócił się do mnie.
- no tak, ale taką małą, tyci tyci. - powiedziałam robiąc słodkie oczka by nie krzyczał. - Czy ty Pete musisz zaraz wszystkim o tym rozpowiadać?
Pete się już nie odzywał, zajął się jaraniem blanta.
- czemu to zrobiłaś? wiesz, że to gówno. gadaliśmy kiedyś o tym. - powiedział z wyrzutem Seba.
- wiem o tym, ale to był tylko raz. już od Jane zjebkę też dostałam, więc ty już nie musisz krzyczeć.
Seba nie był zadowolony z tego co wczoraj zrobiłam .on jest przeciwny twardym narkotykom. sam kiedyś brał w chuj kokainy i źle by się to dla niego skończyło gdyby nie pomoc Moniki. nie chciałam,że by się o tym dowiedział. ale jak zawsze Pete musi wygadać.  posiedziałam z nimi do 9 i musiałam zwijać się do domu.
Seba odprowadził mnie na przystanek. kazał mi obiecać ,że już więcej nie tknę koki. obiecałam.
próbował mnie na pożegnanie pocałować w usta. nie pozwoliłam na to.
mam chłopaka przecież. nie chcę popsuć swojego związku.
byłam w domu około 9.40. matka trochę narzekała , że szlajam się nie wiadomo gdzie.poszłam do swojego pokoju się położyć bo zmuliły mnie te blanty. chyba w minutę zasnęłam.

piątek.

dziś znów wolne mieliśmy. jakiś dzień nauczyciela czy coś takiego. zajebiście mi się spało. wstałam dopiero po 12. pierwsze co to sprawdziłam telefon a tam dwie wiadomości od Seby . "przepraszam za dziś, nie tak miało być. nie chcę zjebać naszej przyjaźni, ale nie potrafię się przy Tobie opanować."
a drugi " nie gniewaj się, to więcej się nie powtórzy, obiecuję!"
nie wiem co mam o tym myśleć, ja traktuję go jak starszego brata, ale jak moje kochanie by się o tym dowiedziało, przejebane by było. już więcej pewnie nie mogłabym się z nim spotkać.
mam nadzieję , że Seba już nie odwali takiej akcji.
zadzwoniła dziś do mnie Nicki. dawno się nie widziałyśmy więc umówiłyśmy się na kawę w mieście i na jakieś małe zakupy. o 15 spotkałyśmy się w mieście, poszłyśmy do pobliskiej kawiarni STARBUCKS.
pogadałyśmy o tym co nowego u nas, co się pozmieniało a co nie. Nicki poznała ostatnio chłopaka, jakiegoś Polaka Tomka, nie znam go. zakochała się, tylko problem w tym, że on ją cały czas zdradza, przy każdej okazji. doradziłam jej , żeby go zostawiła, bo to nic dobrego nie wróży. będzie coraz bardziej tylko cierpiała przez niego.
gdy wypiłyśmy kawę , poszłyśmy do paru sklepów.
Nicki kupiła sobie kilka sweterków, a ja buty na koturnie, całe czarne zamszowe. po zakupach poszłyśmy zjeść coś . padło na Mcdonald'a.
nie było fajnie patrzeć prosto w jej zapłakane oczy. widać , że cierpi i to bardzo. ale ona nie potrafi z niego zrezygnować. ciągle ma nadzieje, że on się zmieni. naiwna.

środa, 16 listopada 2011

so much cocaine

środa. dziś wstałam sobie na luzie jakoś po 11. jak na razie do stycznia mamy środy wolne, później jakieś zajęcia dołożą.  nie chciało mi się nawet z łóżka wstawać, ale 20 minut po tym jak się obudziłam zadzwoniła Monika, czy pójdę z nią na zakupy do miasta. uznałam że to dobry pomysł, w końcu niedługo będzie domówka u Sebastiana więc trzeba jakąś kieckę i buty kupić.
tak więc szybko wstałam z łóżka i poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. umówiłam się z nią pod wieża zegarową w mieście o 12.30. oczywiście jak zawsze się spóźniłam troszkę. tak jak myślałam, Monika też chciała kupić sukienkę na imprezę.





pierwszym sklepem do którego poszłyśmy był
H&M. niestety ja sobie nie znalazłam w nim żadnej sukienki, która by mi się podobało. za to Monika przymierzyła dwie. 


moim zdaniem w oby dwóch wyglądała ślicznie, ale przecież musiała wybrać. 

- jak myślisz, która lepsza? -spytała

- ja jestem za tą czarną. - odpowiedziałam bez zawahania.

- mi też wydaję się być ładniejsza. chyba wezmę ją. - odparła Monika, kierując się do kasy. 
- naprawdę ślicznie w niej wyglądasz, Seba będzie pewnie pod wrażeniem. 
- ach, proszę cię, nawet o  nim nie wspominaj. - powiedziała, przygnębiona, podając kasjerce pieniądze. 
- czemu? co się stało? - spytałam zaciekawiona. 
- sama nie wiem ,dziwnie nasz związek ostatnio wygląda. czasem jest dla mnie czuły, kochany i interesuje się mną pod każdym względem. a innym razem jest jakiś obojętny, nie obecny.  naprawdę nie wiem co się dzieje. może tobie coś ostatnio mówił? wspominał coś o mnie? -spytała, biorąc reklamówkę z sukienką od ekspedientki.
- nie, nic nie wspominał. -skłamałam
- no właśnie. to bez sensu. to już chyba się skończyło, nie ma sensu dalej tego ciągnąć.

- ale kochasz go tak? czemu chcesz z tego rezygnować? - spytałam, kierując się do wyjścia.
- nie wiem... - zamilkła na chwilę, wbijając wzrok w ziemie. - nie jestem pewna już swojej miłości do niego, jeśli można to tak nazwać. nie wiem co on do mnie czuje. to wszystko jest skomplikowane.- odparła z łzami w oczach.
- wiem kochana, ale żeby dojść do czegoś musicie pogadać poważnie o tym. 
- dobra, koniec tematu. miały być zakupy a nie płakanie. - powiedziała wycierając policzki.
- wiesz, że zawsze może na mnie liczyć. - powiedziałam obejmując ją.
- wiem, i dziękuję za to. to gdzie teraz idziemy? teraz tylko ty musisz znaleźć sukienkę. 

- może do new look'a - zaproponowałam. Monika zgodziła się ze mną. w sklepie akurat było dużo przecen i znalazłam dwie zajebiste sukienki za nie dużą cenę. 

- cudownie w nich wyglądasz. nie jeden chłopak na ciebie poleci. - zażartowała  Monika.
- haha. no tak , tylko teraz ja mam dylemat, którą wybrać. 
po dłuższym namyśle wybrałam tą z czarnym dołem i panterką na górze. 
po zakupach poszłyśmy do kawiarni na cappuccino . pogadałyśmy jeszcze trochę o Sebie i innych sprawach i wróciłyśmy do domów.  nie byłam aż tak bardzo zmęczona po zakupach, w końcu obeszłyśmy tylko kilka sklepów. 




wróciłam do domu , zostawiłam torbę z sukienką i pojechałam do Jane. niestety nie zastałam jej, ale jak zawsze był Pete. ucieszył się gdy mnie zobaczył stojącą przed drzwiami. 
- super że jesteś, nudziłem się właśnie. - powiedział Pete.
- a gdzie jest Jane? miałam nadzieję , że ją tu zastanę. - spytałam
- poszła z jakieś dwie godziny temu do Mike, pewnie wróci wieczorem.
- aha to spoko. posiedzę sobie trochę ciebie, okej? nudy w domu.
- jasne, że możesz. dla mnie tym lepiej. może skoczę do sklepu po piwa, co ty na to? - spytał.

- o kurwa. w końcu ruszysz tyłek z domu, nie wierzę w to. odkąd pamiętam zawsze kogoś wysyłałeś do sklepu. - zaśmiałam się. 
- kiedyś musi być ten pierwszy raz, co nie? - powiedział wychodząc z domu. 

poszukałam czegoś ciekawego w telewizji ale niestety nic nie było. dopiero za jakąś godzinę miał się zacząć Family Guy. poszłam do kuchni sprawdzić czy mają jakiś sok lub coś innego do picia. gdy weszłam do kuchni zauważyłam na blacie pudełko od płyty a na nim biały proszek a obok kartę kredytową Pete.na pudełku było kilka starannie oddzielonych od siebie kresek. to na pewno musiała być kokaina, słyszałam kilka razy jak gadali o niej. nigdy wcześniej nie brałam, chciałam oczywiście ale moje kochanie nie pozwalało mi na to. bał się, że może mi się spodobać i będzie ciągnęło mnie do tego. nie jestem taka, że szybko się od czegoś uzależniam. paliłam, przestałam po 5 miesiącach , bo szkoda zdrowia. tak wiem, kokaina to co innego niż fajki. wewnętrzny głos mówił mi bym spróbowała. na całe moje szczęście przyszedł Pete. położył piwa koło pudełka. wziął do ręki zwinięty rulon kartki chyba i wciągnął kreskę. 
- masz. - powiedział, podając m rulonik - wciągnij sobie mała kreskę na spróbowanie. 
nie wiedziałam co zrobić, z jednej strony ciągneło mnie do tego. a z drugiej wiedziałam, że nie mogę. pomyślałam sobie, a co mi tam, przecież raz można spróbować. wciągnęłam jedną mała kreskę. 
nie było to przyjemne uczucie, wciągać proszek. dziwnie nos mnie bolał przez pierwsze 10 minut, nie potrafię opisać tego uczucia. taki ból, czuje się jakby coś zalegało w nosie. poczułam się świetnie. poczułam jakbym miała więcej energii , wszystko sprawiało że się uśmiechałam. wypiliśmy kilka piw, oglądaliśmy Family Guy i śmialiśmy się jak małe dzieci. wszystko było takie czyste, wyraźne. było jakoś po 11 gdy zdałam sobie sprawę , że muszę wracać do domu. było już za późno bym jakiegoś busa złapała. zadzwoniłam do mamy i powiedziałam, że przenocuję u Jane. mama ją lubi więc zgodziła się, chociaż narzekała , że jutro do szkoły mam iść.
no i oto jestem teraz u Jane. wróciła już od swojego chłopaka, krzyczała na Pete że dał mi koki spróbować. to nie jego wina sama chciała. Pete poszedł do drugiego pokoju spać. a ja z Jane siedzę w salonie i oglądamy jakiś głupi horror. 

poniedziałek, 14 listopada 2011

odpalaj gibona ziom!

wstałam dziś około 9. szybko się ogarnęłam i ubrałam bo na 10 miałam być u fryzjerki/kosmetyczki. spóźniłam się do Tereski 10 minut bo troszkę zabłądziłam. dziś wyregulowała mi brwi i henną rzęsy zrobiła. umówiłam się też z nią za 2 tygodnie na ścięcie włosów. do szkoły miałam na 11.30 więc spokojnie zdążyłam.

lekcje skończyliśmy przed 15, wyszłam z budynku i od razu zadzwonił Misiek z więzienia. długo nie gadaliśmy bo na tydzień ma tylko 5 funtów na dzwonienie. powiedział , że jednak wychodzi 5 dni wcześniej. powiedział również, że jutro powinnam dostać list i będę mogła przyjść i go odwiedzić. wszystko było by okej gdyby nie jego siostra, która ciągle się wypytuje co u niego, bo się dodzwonić nie może.

jak wracałam ze szkoły spotkałam na mieście Jane i Sebastiana.
- siema młoda, co tam? - zapytał Seba.
- hej wam. wszystko okej, co porabiacie?
- właśnie idziemy na piwo, przyłączysz się do nas ? - wtrąciła Jane.
Zgodziłam się od razu. poszliśmy do polskiego sklepu i kupiliśmy 10 piw. i poszliśmy do Jane, która mieszka 10 minut z buta od centrum. u niej zawsze przesiaduje Pete, tym razem też tak było.
- siema, siostra. co przynieśliście? - spytał zjarany Pete.
- piwa mamy, bo ty jak zawsze nie zadbasz żeby coś było, dupy swojej nigdzie nie ruszasz. - krzyknęła Jane. czasem się, kłócą, ale takie uroki rodzeństwa są.
- oh przestań narzekać. chcesz zajarać ? - zwrócił się do mnie.
- jasne, że tak, jeszcze się pytasz. jak palimy?  - spytałam z uśmiechem.
- dziś zapalimy z wiadra, może być?
- nigdy nie paliłam, ale musi być kiedyś ten pierwszy raz.. - odpowiedziałam ochoczo.
Pete przygotowane już wszystko miał wcześniej, wiadro z wodą, butla, lufka, zioło. w 4 paliliśmy wiadro i zjebaliśmy się konkretnie. nigdy wcześniej takiej fazy nie miała. śmialiśmy się ze wszystkiego, nawet z głupich reklam w telewizji. później ktoś włączył muzykę i Seba zaczął tańczyć. zajebiście się on rusza, w końcu od kilku lat chodzi do szkoły tańca. później zaczęła z nim tańczyć Jane a Pete zasnął. piliśmy, gadaliśmy i zapaliliśmy jeszcze blanta na pożegnanie i musiałam się zwijać razem z Sebą.


- chodź młoda, odprowadzę cię na przystanek. - powiedział Seba.
pożegnaliśmy się z Jane, Pete dalej spał i opuściliśmy budynek.
- słuchaj, tą domówkę, to jednak będę robił w ten weekend. jak chcesz to wpadaj. będzie dużo alko, jarania. - oznajmił Seba.
- o to super. jasne,że wpadnę. a jak tam układa ci się z Moniką? - spytałam
- no właśnie nie wiem., raz jest dobrze. gadamy, zachowujemy się jak para. a innym razem, dupa, jakbyśmy się nie znali. dziwne to dla mnie trochę jest, nie wiem co mam myśleć.
- mi nic ostatnio nie gadała o tobie. w sumie nie pytałam. usiądź z nią i pogadajcie poważnie. musisz wiedzieć na czym stoisz.
- nie wiem czy to ma sens. można tak powiedzieć, że ostatnio poznałem kogoś.
- to fajnie. czemu wcześniej się nie chwaliłeś? jak ma na imię? znam ją? -spytałam zaciekawiona.
- tak znasz ją. - jego policzki nagle zrobiły się czerwonawe.
- no to mów, śmiało, kim ona jest?
- mam na myśli ciebie.
i w tym momencie nie wiedziałam co mam powiedzieć. wydawało mi się że jesteśmy znajomymi, którzy świetnie się dogadują. a jednak się myliłam. a jednak, zawsze któraś strona musi się zakochać. chyba z 10 minut stałam w osłupieniu na tym przystanku wraz z nim. nie odzywaliśmy się do siebie.
- wiem, że nic z tego nie będzie. mam tego świadomość. - przerwał tą dobijającą ciszę
- spróbuj naprawić twój związek z Moniką.
na całe moje szczęście przyjechał wtedy mój autobus.
- nie bierz  tego tak do siebie, najlepiej zapomnij, że to powiedziałem - powiedział na pożegnanie gdy wchodziłam do autobusu. nie zdążyłam nic mu odpowiedzieć bo kierowca już zamknął drzwi. odjechałam.

teraz siedzę w pokoju i zastanawiam się nad tym wszystkim. myślę, co teraz mam zrobić.
sms od niego " zależy mi na tobie, więc nie psujmy tego co zostało"
co mam zrobić? zachowywać się jakby nigdy nic takiego się nie stało? dalej ma go traktować jak dobrego kumpla?  za dużo pytań, zero odpowiedzi.

idę spać, bo zamuła mnie już złapała po tym wiadrze i blancie.

everything is better when you are high.

weekend minął bardzo szybko, ale to chyba każdemu tak. dla mnie to dobrze, bo mam wrażenie że Miśka nie widzę troszkę krócej niż jest naprawdę. brakuje mi go cholernie. dziwne uczucie to jest gdy mam świadomość że moje kochanie siedzi w więzieniu. cały czas o nim myślę, zastanawiam się co u niego. czy się jakoś trzyma, bo na pewno łatwo mu też nie jest. wysłałam mu dziś list. jeśli dobrze pójdzie już jutro będzie go miał.






byłam dziś na małych zakupach, kupiłam sobie sweterek, bluzkę, komplet bielizny , bransoletkę i wisiorek. najbardziej to zadowolona chyba jestem z bielizny bo po prostu cudowna jest.
krój stanika taki sam jak tutaj na zdjęciu, niestety własnego zdjęcia nie mogłam zrobić bo komputer nie chce mi czytać karty z aparatu.
więc musicie się zadowolić jakimś z internetu. kolor oczywiście mam inny, czerwony z akcentami czerni.






wczoraj byłam u Agnieszki. Zaczęłam spędzać z nią więcej czasu i lubię to. naprawdę dobrze mi się z nią gada. przez kilka miesięcy nie miałam z nią dobrego kontaktu bo przeprowadzili się dosyć daleko. ona zawsze zajęta była zajmowaniem się 2 dzieci a ja byłam zajęta pielęgnowaniem  nowej miłości.

dziś gdy byłam na zakupach spotkałam kumpla Sebastiana. zmienił się trochę odkąd widziałam go ostatni raz, a było to z jakieś 5 miesięcy temu. poszliśmy na piwo. posiedzieliśmy na schodach, pogadaliśmy co nowego u nas no i troszkę powygłupialiśmy się. robiliśmy sobie żarty z ludzi. umie on poprawić humor. za kilka tygodni może będzie robił domówkę i już mnie zaprosił. zobaczymy co z tego wyjdzie.

dobrze, że jutro do szkoły na 11.30 dopiero. tylko lipa bo sobie jednak nie pośpię bo z rana do fryzjerki jadę -.-  świetnie.

na wtorek umówiłam się z koleżanka-fotografką na sesję. zobaczymy co z tego będzie, bo raczej fotogeniczna nie jestem.