poniedziałek, 14 listopada 2011

odpalaj gibona ziom!

wstałam dziś około 9. szybko się ogarnęłam i ubrałam bo na 10 miałam być u fryzjerki/kosmetyczki. spóźniłam się do Tereski 10 minut bo troszkę zabłądziłam. dziś wyregulowała mi brwi i henną rzęsy zrobiła. umówiłam się też z nią za 2 tygodnie na ścięcie włosów. do szkoły miałam na 11.30 więc spokojnie zdążyłam.

lekcje skończyliśmy przed 15, wyszłam z budynku i od razu zadzwonił Misiek z więzienia. długo nie gadaliśmy bo na tydzień ma tylko 5 funtów na dzwonienie. powiedział , że jednak wychodzi 5 dni wcześniej. powiedział również, że jutro powinnam dostać list i będę mogła przyjść i go odwiedzić. wszystko było by okej gdyby nie jego siostra, która ciągle się wypytuje co u niego, bo się dodzwonić nie może.

jak wracałam ze szkoły spotkałam na mieście Jane i Sebastiana.
- siema młoda, co tam? - zapytał Seba.
- hej wam. wszystko okej, co porabiacie?
- właśnie idziemy na piwo, przyłączysz się do nas ? - wtrąciła Jane.
Zgodziłam się od razu. poszliśmy do polskiego sklepu i kupiliśmy 10 piw. i poszliśmy do Jane, która mieszka 10 minut z buta od centrum. u niej zawsze przesiaduje Pete, tym razem też tak było.
- siema, siostra. co przynieśliście? - spytał zjarany Pete.
- piwa mamy, bo ty jak zawsze nie zadbasz żeby coś było, dupy swojej nigdzie nie ruszasz. - krzyknęła Jane. czasem się, kłócą, ale takie uroki rodzeństwa są.
- oh przestań narzekać. chcesz zajarać ? - zwrócił się do mnie.
- jasne, że tak, jeszcze się pytasz. jak palimy?  - spytałam z uśmiechem.
- dziś zapalimy z wiadra, może być?
- nigdy nie paliłam, ale musi być kiedyś ten pierwszy raz.. - odpowiedziałam ochoczo.
Pete przygotowane już wszystko miał wcześniej, wiadro z wodą, butla, lufka, zioło. w 4 paliliśmy wiadro i zjebaliśmy się konkretnie. nigdy wcześniej takiej fazy nie miała. śmialiśmy się ze wszystkiego, nawet z głupich reklam w telewizji. później ktoś włączył muzykę i Seba zaczął tańczyć. zajebiście się on rusza, w końcu od kilku lat chodzi do szkoły tańca. później zaczęła z nim tańczyć Jane a Pete zasnął. piliśmy, gadaliśmy i zapaliliśmy jeszcze blanta na pożegnanie i musiałam się zwijać razem z Sebą.


- chodź młoda, odprowadzę cię na przystanek. - powiedział Seba.
pożegnaliśmy się z Jane, Pete dalej spał i opuściliśmy budynek.
- słuchaj, tą domówkę, to jednak będę robił w ten weekend. jak chcesz to wpadaj. będzie dużo alko, jarania. - oznajmił Seba.
- o to super. jasne,że wpadnę. a jak tam układa ci się z Moniką? - spytałam
- no właśnie nie wiem., raz jest dobrze. gadamy, zachowujemy się jak para. a innym razem, dupa, jakbyśmy się nie znali. dziwne to dla mnie trochę jest, nie wiem co mam myśleć.
- mi nic ostatnio nie gadała o tobie. w sumie nie pytałam. usiądź z nią i pogadajcie poważnie. musisz wiedzieć na czym stoisz.
- nie wiem czy to ma sens. można tak powiedzieć, że ostatnio poznałem kogoś.
- to fajnie. czemu wcześniej się nie chwaliłeś? jak ma na imię? znam ją? -spytałam zaciekawiona.
- tak znasz ją. - jego policzki nagle zrobiły się czerwonawe.
- no to mów, śmiało, kim ona jest?
- mam na myśli ciebie.
i w tym momencie nie wiedziałam co mam powiedzieć. wydawało mi się że jesteśmy znajomymi, którzy świetnie się dogadują. a jednak się myliłam. a jednak, zawsze któraś strona musi się zakochać. chyba z 10 minut stałam w osłupieniu na tym przystanku wraz z nim. nie odzywaliśmy się do siebie.
- wiem, że nic z tego nie będzie. mam tego świadomość. - przerwał tą dobijającą ciszę
- spróbuj naprawić twój związek z Moniką.
na całe moje szczęście przyjechał wtedy mój autobus.
- nie bierz  tego tak do siebie, najlepiej zapomnij, że to powiedziałem - powiedział na pożegnanie gdy wchodziłam do autobusu. nie zdążyłam nic mu odpowiedzieć bo kierowca już zamknął drzwi. odjechałam.

teraz siedzę w pokoju i zastanawiam się nad tym wszystkim. myślę, co teraz mam zrobić.
sms od niego " zależy mi na tobie, więc nie psujmy tego co zostało"
co mam zrobić? zachowywać się jakby nigdy nic takiego się nie stało? dalej ma go traktować jak dobrego kumpla?  za dużo pytań, zero odpowiedzi.

idę spać, bo zamuła mnie już złapała po tym wiadrze i blancie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz